Agresywna czy nadmierna troska nie pomaga budować zdrowych relacji z dzieckiem, a przy tym hamuje jego rozwój emocjonalny i psychiczny. Niestety wielu rodziców tego nie rozumie.
To naturalne, że rodzice czy opiekunowie chcą dla swoich dzieci jak najlepiej i otaczają je opieką. Jednak bardzo często troska ta przekracza rozsądne granice i staje się toksyczna z różnych przyczyn – z obawy o zdrowie i życie dziecka, z patologicznej potrzeby kontrolowania wszystkich aspektów życia, z chęci udowodnienia własnej wartości czy z lęku przed samotnością. Jakiekolwiek intencje nie stałyby za działaniami nadopiekuńczego rodzica, są one zawsze niebezpieczne i krzywdzące dla dziecka.
Granica między zdrową troską a tą nadmierną nie jest wcale tak cienka, by w porę jej nie zauważyć. Nadopiekuńczość zazwyczaj przejawia się w obsesyjnym i despotycznym kontrolowaniu wszystkiego, co robi dziecko, by chronić je przed wszelkimi zagrożeniami, nawet takimi, które nie istnieją.
Taka kontrola może przybierać różne formy – surowych reguł i zasad postępowania, wyręczania dziecka we wszystkim czy nieproszonych rad oraz pomocy. Nadopiekuńczy rodzic nierzadko ucieka się także do szantażu emocjonalnego, by przeforsować swoje racje, szczególnie w relacji ze starszym lub dorosłym dzieckiem. Trzeba zauważyć, że problem nadopiekuńczości częściej dotyczy matek oraz rodzin, które doświadczyły straty lub choroby dziecka.
Nachalna i agresywna troska narusza granice wolności człowieka. Nie ma w niej szacunku dla jego przestrzeni, jego osobowości, jego prawa do wyboru (w czym chodzić, co jeść, z kim się przyjaźnić itd.). Osoba, która dorastała w takich warunkach, ostatecznie nie wie, jak samodzielnie podejmować decyzje, jest bezradna i stale czeka na pomoc rodziców, nawet w najprostszych sytuacjach życiowych.
Nierzadko takie dzieci wyrastają na jednostki zakompleksione, zamknięte w sobie, nieśmiałe, niesamodzielne, ale też leniwe i pozbawione ambicji. Nie potrafią mierzyć się z konsekwencjami własnych wyborów i praktycznie wszystko konsultują z rodzicem (lub rodzicami) – wybór studiów, mieszkania, pracy czy partnera. Oprócz tego dzieci nadopiekuńczych rodziców mają upośledzoną inteligencję emocjonalną, co znacząco utrudnia budowanie relacji w dorosłym życiu.
Wyrwanie się z troskliwych objęć rodzicielskiej nadopiekuńczości nie jest łatwe. Po pierwsze dlatego, że rodzice niechętnie przyznają się do popełnienia błędów i nie są skorzy do pracy nad swoim problemem. Po drugie dlatego, że dzieci na początku są w pełni zależne od rodziców i nie wiedzą, że są ofiarami toksycznej relacji. W okresie dojrzewania młody człowiek może podjąć pierwsze próby porozumienia się z nadopiekuńczym rodzicem, jednak najczęściej dopiero dorosłość daje możliwość odzyskania pełnej swobody.
W większości wypadków niezbędna jest pomoc specjalisty, który na neutralnym gruncie i w bezpiecznej przestrzeni pozwala przepracować dziecku i rodzicowi całą relację. W przypadku, gdy rodzic nie jest otwarty na rozmowę i zmiany, pozostaje ograniczenie kontaktów z nim lub w najgorszym wypadku całkowite ich zerwanie.
Całkowite uwolnienie się od toksycznej troski i jej skutków to żmudny i trudny proces, który wymaga lat pracy. Niestety, bardzo często jest tak, że ofiara nadopiekuńczości bez pomocy z zewnątrz nie zrozumie, że rodzic, który ją kocha i otacza troską, w rzeczywistości jest źródłem problemu.
Zdjęcie główne: Jeniffer Araújo/unsplash.com