Rynek trenerów rozwoju osobistego kwitnie w najlepsze. Z uśmiechem na ustach oferują nam proste metody na osiągnięcie zawodowego sukcesu i szczęśliwe, dostatnie życie. Niestety bardzo często ich rady mocno mijają się z prawdą.
Akurat w czasie odbywania przeze mnie studiów psychologicznych rozentuzjazmowane postaci mówców motywacyjnych zaczęły bombardować media głównego nurtu, a na rynku jak grzyby po deszczu pojawiały się publikacje traktujące o najłatwiejszej drodze do sukcesu i szczęścia. Niestety ilość bzdur i pseudonaukowych opinii, które można było w nich znaleźć, wprost przechodziła ludzkie pojęcie.
W przeciwieństwie do moich kolegów i koleżanek po fachu nie uważam, że funkcja trenera rozwoju osobistego jako taka jest niepotrzebna i nie mam zamiaru w tym artykule jej deprecjonować. Znam wielu profesjonalistów, którzy tematem motywacji zajmują się od dawna i którzy, bazując na faktach naukowych, są w stanie realnie wpływać na polepszenie jakości życia innych ludzi. Niestety jak w większości branż również i ta pełna jest szarlatanów i osób, którym zdecydowanie bardziej zależy na własnym wizerunku i portfelu niż na rzetelnej trenerskiej pracy. Jakie są zatem największe mity dotyczące rozwoju osobistego?
Trenerzy, aby sprzedać swoją „wiedzę ekspercką” zdesperowanym klientom, często decydują się na wyścig z czasem i próbują podać im konkretny termin, w którym ich życie nagle znajdzie się na właściwych torach. Od niektórych usłyszymy, że wprowadzenie zdrowego nawyku to miesiąc, od innych, że perfekcję w danej dziedzinie osiągniemy po spędzeniu nad nią 10 tysięcy godzin. Prawdą jest, że nie chodzi wcale o czas, a o doskonalenie samego procesu treningu, każdorazowe ulepszanie techniki. Od jednego z profesorów usłyszałam kiedyś, że praktyka wcale nie czyni mistrza – praktyka czyni nawyk, więc jeśli ćwiczymy daną umiejętność stale w taki sam, błędny sposób, nie ma znaczenia, ile czasu jej poświęcimy, bo nigdy nie osiągniemy perfekcji.
Kolejny bardzo szkodliwy mit, w którym – tak jak powyżej – dominuje narracja pośpiechu i skupienia na natychmiastowych wynikach. Problem z oczekiwaniem ciągłych zmian wiąże się z nieustanną potrzebą przyswajania nowych nawyków i nowych informacji. Człowiek to przecież nie maszyna, potrzebuje czasu na refleksję, odpoczynek i na okresy bez wielkich transformacji. Zamiast gonić w pocie czoła za kolejnymi rewolucyjnymi zmianami, dobrze jest pozwolić sobie na doświadczanie faz tych zmian i na obserwację tego, jak się z nimi czujemy.
Pozytywne myślenie to zdecydowanie ważny element rozwoju, ale nie można na nim poprzestać. Oczywiście bez zrozumienia, że możemy dokonać w sobie dowolnej zmiany, trudno będzie cokolwiek zacząć, ale poza optymizmem istnieje szereg składników rozwoju, jak choćby tworzenie celów dla siebie i podążanie przynajmniej za luźnym planem tego, jak planujemy je osiągnąć. Pozytywne nastawienie? Tak, ale zawsze musi iść za nim działanie.
Wbrew przekonaniu wielu trenerów rozwój osobisty nie jest prostym, liniowym tematem. Każda osoba ma swoje własne „ja”, swoje myśli i bagaż doświadczeń, dlatego plan rozwoju osobistego powinien być elastyczny i nie może opierać się na skrótowych, hasłowych sloganach.
Zdjęcie główne: mentatdgt/pexels.com