Polska edukacja od lat plasuje się wysoko w światowych rankingach i raportach takich jak Education at Glance Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) czy Learning Curve firmy Pearson.
W różnych latach nasz kraj znajdował się na 14., 11., a nawet 10. miejscu na świecie i w pierwszej 5 europejskich systemów edukacji. Z aprobatą spotykają się także kolejne reformy edukacji, a polscy uczniowie zadziwiają wiedzą i przygotowaniem. Czy faktycznie polskie szkoły wymagają więcej i uczą lepiej?
Polski system edukacji wciąż się zmienia i dostosowuje, jednak z całą pewnością można stwierdzić, że wymagania stawiane uczniom są czasami absurdalnie wysokie. Dzieci 5 dni w tygodniu spędzają nawet po 10 godzin na zajęciach w szkole, korepetycjach, przygotowaniach do sprawdzianów i odrabianiu zadań domowych. Nierzadko nadrabiają też w weekendy.
Program nauczania pęka w szwach, przez co nauczyciele „gonią” z materiałem, by przerobić go do końca roku. Większość informacji to wiedza encyklopedyczna i teoretyczna, rzadko praktyczna i przydatna w życiu codziennym i dorosłym. Dzieci uczą się na pamięć wzorów, formułek i dat, które w 90 proc. ulatują z głowy zaraz po zaliczeniu sprawdzianu.
Niestety polska szkoła zabija kreatywność i nieszablonowe myślenie. Większość testów i egzaminów dopuszcza jedną prawidłową odpowiedź określoną w tzw. kluczu. Jeśli uczeń myśli inaczej, spotyka się z krytyką i w efekcie albo się dostosuje, albo odbije się to na jego ocenach. Jest to system do tego stopnia skostniały, że często nawet nauczyciele nie potrafią myśleć poza nim i w inny sposób wyjaśnić omawianych zagadnień.
Polscy uczniowie są pod ciągłą presją. Przytłaczająca ilość materiału, sprawdziany i kartkówki, rywalizacja o dobre oceny, a przy tym brak czasu na odpoczynek w domu – wszystko to prowadzi do chronicznego stresu. Młody umysł jest przeładowany informacjami, zmęczony nauką i zadaniami domowymi, więc szybko się zniechęca i traktuje szkołę jak zło konieczne.
Dla porównania w Holandii stawia się w szkołach na bezstresowe nauczanie. Dzieci nie są obarczane zadaniami domowymi i nie podlegają tak surowej ocenie, przez co chętniej chodzą na lekcje. Szkoły mają też większą swobodę w tworzeniu swoich programów nauczania.
W Szwajcarii powtarzanie klasy jest czymś całkiem normalnym. Tutaj hołduje przekonanie, że jeśli uczeń nie opanował w pełni i ze zrozumieniem materiału na niższym poziomie, to nie poradzi sobie dalej. Przy tym duży nacisk kładzie się na przedmioty ścisłe i badania naukowe.
Zupełnie inaczej jest w Danii, która na pierwszym miejscu stawia szczęście uczniów, więc dzieci przechodzą do kolejnej klasy, nawet jeśli nie opanują materiału. Nauka odbywa się głównie przez zabawę i doświadczenia, ponieważ praktyka stoi na pierwszym miejscu.
Jednym z najbardziej wymagających systemów edukacji na świecie może pochwalić się Singapur – już w wieku 12 lat dzieci piszą najważniejszy egzamin w swoim życiu. Uczniowie są też segregowani na lepsze i gorsze klasy, by odnaleźć i rozwijać najbardziej obiecujące talenty.
Pod względem wymagań polskie szkoły zajmują raczej średnie miejsce na tle innych krajów. Niestety od uczniów wymaga się bezmyślnie i niepotrzebnie. Tam, gdzie mogłaby być praktyka i samodzielne myślenie, niezmiennie tkwią bezużyteczna wiedza i skostniałe schematy, a dzieci uczą się tylko niechęci do nauki.
Zdj. główne: Annie Spratt/unsplash.com